Wirus atakujący wyłącznie kobiety i mężczyźni zdani na siebie samych – czyli recenzja książki “Śpiące królewny”
Written by Redakcja on 20 listopada 2021
„Śpiące królewny” to książka, która miała swoją premierę w 2017 roku i została napisana przez mistrza grozy – Stephena Kinga i jego syna Owena. Akcja dzieje się w małym miasteczku w Appalachach w niedalekiej przyszłości. Tam kobiety masowo zaczynają zapadać w śpiączkę, a mężczyźni pomału muszą uczyć się na nowo funkcjonować bez nich.
Śpiączce towarzyszy kokon z białej nici, który formuje się na twarzach kobiet. Gdy ktoś chce je obudzić i zrywa obrastający je materiał, stają się one agresywne i atakują każdego, kto jest w pobliżu – wyjątkiem są małe dzieci. Tymczasem umysły pań przez tajemniczego wirusa zostają przeniesione do innej rzeczywistości, w której panuje spokój i harmonia, nie ma konfliktów oraz mężczyzn. Pojawia się także tajemnicza Evie, której jako jedynej nie atakuje wirus. Faceci chcą poznać jej sekret, aby pomóc swoim dziewczynom, żonom. Uciekają się oni także do przemocy, której w świecie rządzonym przez mężczyzn, nie brakuje. W całym miasteczku jest jeden wielki zakład, zapewniający miejsca pracy – więzienie dla kobiet. To tam mają miejsce najważniejsze wydarzenia, zważając na to, że cała powieść skupia się na płci pięknej.
Książka skupia się na relacjach damsko-męskich, pokazuje wzajemne powiązania i różne postawy wobec pandemii wirusa. Stawia nieświadomych mężczyzn przed dylematami, co zrobić z żonami, córkami; jak funkcjonować, wiedząc, że mogą się one już nigdy nie obudzić. Niektórzy nie mogą się pogodzić ze stratą i szukają rozwiązania, inni nie wytrzymują psychicznie i dopuszczają się różnych zbrodni.
Jest to powieść klasyfikująca się jako horror oraz fantastyka. Nie brakuje w niej scen, które Stephen King lubi pisać najbardziej, a mianowicie tych, które przyprawiają o deszcze i paraliżują ze strachu. Sam tytuł nawiązuje do słynnej baśni Charles’a Perraulta, jednak jest to jej bardziej mroczna wersja. Choć podobnie jak i w bajce dostrzec można metaforycznego księcia, który pragnie uratować niewinną damę. Twór ten można skojarzyć także z filmem Juliusza Machulskiego pt. „Seksmisja”, jednak tutaj mamy do czynienia z malejącą liczbą kobiet stąpających po ziemiach miasteczka.
Podsumowując, uważam, że książka ta niesie za sobą głębsze przesłanie i opowiada niezliczone prawdy życiowe m.in. to, że mężczyźni bez kobiet radzą sobie zdecydowanie gorzej niż kobiety bez mężczyzn. Oczywiście wszystko to jest w otoczce humoru, ale myślę, że powieść ta jest warta przeczytania i samodzielnego ocenienia. Mimo że liczy ona ponad siedemset stron, gwarantuje, że każda pojedyncza z nich sprawi wam przyjemność.