Current track

Title

Artist


„Chciałabym żebyśmy też mogli być dziećmi” – Wywiad

Written by on 13 maja 2024

01.05.2024 roku miałam przyjemność przeprowadzić wywiad z Karolem (16 lat) i Asią (14 lat). Są rodzeństwem i – podobnie jak ja – dziećmi biologicznymi rodziców zastępczych. Ich rodzice od siedmiu lat prowadzą Dom Rodzinny nr 1 w Bohukałach i aktualnie mają pod swoją opieką dziesięcioro dzieci objętych pieczą zastępczą. W swoim wywiadzie chciałam poznać perspektywę dzieci, które pamiętają życie przed powstaniem ich Domu Rodzinnego i jak ta zmiana na nich wpłynęła.

 

Hejka, dziękuję wam bardzo, że zgodziliście się ze mną porozmawiać.

Karol: Hej, nie ma za co. Myślę, że dla nas to też ciekawe doświadczenie.

Asia: To my dziękujemy za zaproszenie.

Jestem bardzo ciekawa jak zareagowaliście na wiadomość o tym, że wasi rodzice chcą prowadzić Dom Rodzinny. Ile mieliście wtedy lat?

Karol: Ja miałem 9 lat.

Asia: Ja miałam chyba… 6? 7?

Rodzice rozmawiali z wami zanim podjęli tę decyzję? Opowiadali wam co się zmieni?

K: Była taka rozmowa, że za dużo się nie zmieni. Po prostu tłumaczyli nam, że będzie więcej dzieci, ale że nadal będziemy rodziną.

A zapytali was o zgodę? Czy też byście tego chcieli?

K: Ja nie pamiętam czegoś takiego, żeby pytali o zgodę.

A: Tak, raczej po prostu powiedzieli nam, że zmieniają pracę i próbowali nas do tego trochę przygotować.

Już wtedy mieliście jeszcze dwie młodsze siostry, Alę i Kingę.

A: Tak, ale one były wtedy jeszcze malutkie, więc niewiele miały do powiedzenia. (śmiech)

Stresowaliście się tym co nadejdzie wraz z rozpoczęciem prowadzenia Domu Rodzinnego przez waszych rodziców?

K: Nie, stresu raczej nie było. Powiedziałbym raczej, że uważaliśmy to za coś fajnego.

A: Takie podekscytowanie na to, że będą nowe dzieci.

Wasza babcia również prowadzi Dom Rodzinny. Ułatwiło wam to jakoś przygotowanie się do życia w takiej rodzinie?

A: Myślę, że troszkę tak. Dzięki temu wiedzieliśmy mniej więcej z czym to się je.

K: Mniej więcej, chociaż na pewno nie wygląda to tak samo, jak patrzy się na to z boku.

A jak teraz z tym waszym entuzjazmem?

A: Teraz już trochę przygasł. (śmiech)

Pamiętacie może czy pojawiła się u was jakaś zazdrość o rodziców kiedy przyszły do was pierwsze dzieci? Że mają trochę mniej czasu dla was?

K: Niee, tego czasu raczej nie było mniej, przynajmniej na początku.

A: Rodzice raczej dbali o to, żebyśmy nie odczuli tego jakoś bardzo.

Teraz już jesteście trochę więksi i dużo więcej rozumiecie, macie też inne potrzeby. Co jest dla was największą trudnością w byciu dziećmi biologicznymi rodziców, którzy prowadzą Dom Rodzinny?

K: Najtrudniejsze?

Tak, na przykład co byście zmienili, żeby było wam lepiej. No chyba, że wszystko jest super, to tylko się cieszyć. (śmiech)

A: Myślę, że teraz, kiedy jest już dużo więcej dzieci, tego czasu od rodziców dostajemy faktycznie dużo mniej.

K: To fakt, trochę się to zmieniło odkąd byliśmy mali. Co chwilę są jakieś pytania od dzieciaków, każdy czegoś chce, trzeba gdzieś z nimi cały czas jeździć i coś załatwiać.

A: Dla mnie też trudne jest to dzielenie się swoją rodziną. Czasami dziwnie się czuję, że nie tylko moimi rodzicami się dzielę, ale na przykład do mojej babci dzieciaki przyjęte mówią „babciu”.

Ja też pamiętam jak byłam mała i nie chciałam, żeby do mojej mamy, dzieci mówiły „mamo”. Byłam trochę zaborcza i kłóciłam się, że to przecież moja mama.

K: Ja pamiętam, że pytałem rodziców zanim zaczęli prowadzić Dom, jak te dzieci będą się do nich zwracać. Teraz właściwie wszyscy mówią „ciociu” albo „wujku”.

A: Poza maluchami, które jeszcze nie rozumieją. One mówią „mamo” i „tato”.

Dzieci, które do nas przyjmujemy nierzadko są po bardzo trudnych przeżyciach, mają wiele złych nawyków i często źle się zachowują, zwłaszcza na początku. Mieliście takie sytuacje, które dla mnie osobiście też były zawsze bardzo trudne, kiedy dzieci kłóciły się z waszymi rodzicami i odnosiły się do nich, na przykład, bez szacunku?

K: Było kilka takich sytuacji gdzie dzieciaki nie potrafiły zrozumieć, że wszystko co robią moi rodzice jest dla ich dobra i nie okazywały żadnej wdzięczności, a zamiast tego się kłóciły i odnosiły do nich bez szacunku.

A rodzice obgadywali z wami takie sytuacje? Tłumaczyli wam dlaczego tak się dzieje?

K: Tak, rozmawiali z nami o tym, że dzieciaki muszą się przyzwyczaić do nowej sytuacji, że dla nich też jest to bardzo trudne, i tak dalej.

A: Tłumaczyli nam, że dużo przeszli, zostali zabrani od swoich biologicznych rodziców i muszą nauczyć się żyć w tej nowej rzeczywistości.

Okej, było już o tym co najtrudniejsze to teraz trochę pozytywów – co jest najfajniejsze dla was w takiej rodzinie?

A: Chyba właśnie takie maluchy, które przychodzą i dają nam dużo radości nawet najmniejszymi rzeczami.

K: Tak, zgodzę się. Zdecydowanie polepsza to dzień kiedy przychodzi taki brzdąc i daje ci swój uśmiech.

Tęsknicie czasem do przeszłości, kiedy byliście tylko wy i wasi rodzice?

A: Oj tak, zdecydowanie.

K: Bardzo.

Ja urodziłam się już tutaj, kiedy moi rodzice prowadzili już Dom Rodzinny. Wy mieliście troszkę inną sytuację. Gdybyście mogli cofnąć się w czasie, z tym co wiecie teraz, zgodzilibyście się na to wszystko?

K: Ja raczej nie.

A: Ja też nie.

Dlaczego?

A: Czasami wyobrażam sobie jakby to było gdyby rodzice pracowali normalnie, na etat, a nie 24 godziny na dobę, 365 dni w roku. Myślę, że przede wszystkim mieliby dużo więcej czasu i nie byliby aż tak zmęczeni.

K: Brakuje nam tego. Wtedy byliśmy zwykłą rodziną, rodzice byli tylko nasi. Nie mieliśmy stada wymagających dzieci, które potrzebują uwagi non stop.

Moje i wasze doświadczenia z Domem Rodzinnym różnią się jeszcze tym, że u nas dosyć często jest rotacja dzieci. Co kilka lat pojawiają się nowe, a inne odchodzą do adopcji albo wracają do rodziców biologicznych. U was stało się troszkę inaczej.

A: Tak, od samego początku, czyli już od jakichś siedmiu lat, mamy cały czas te same dzieci.

K: Przez moment jedna dziewczynka wróciła do swoich rodziców, ale po jakimś czasie niestety znowu trafiła do nas. I jest z nami do dzisiaj.

A: I w tamtym roku przyjęliśmy dwóch małych chłopców.

Jakie macie relacje z dziećmi przyjętymi? Mówicie do nich jak o rodzeństwie?

K: Niee, to zupełnie coś innego, inny typ relacji niż z bratem czy siostrą.

A: Tak naprawdę, mimo tylu lat, nie czujemy się do nich przywiązani.

K: Czasem naprawdę trudno jest wytłumaczyć komuś z zewnątrz kim oni dla mnie są. Zazwyczaj mówię po prostu „koleżanka”, „kolega”.

Jak wasi rodzice na to reagują? Traktują wszystkich tak samo?

K: Raczej się starają i zazwyczaj im to wychodzi, ale często słyszymy od nich, że musimy być przykładem dla dzieci przyjętych.

A: Taak, musimy być mądrzejsi i rozsądniejsi.

Mam jeszcze ostatnie pytanie, ale bardzo ważne. Co wasi rodzice mogliby zrobić, żeby to pogodzić? Żebyście byli szczęśliwsi, żebyście czuli się bezpiecznie i nie odczuwali tak bardzo tej utraty ich na własność.

A: Ojej, trudne pytanie.

K: Bardzo trudne.

Zastanówcie się, na spokojnie.

A: Myślę, że potrzebujemy po prostu spędzać z nimi więcej czasu. Sam na sam, żebyśmy mogli znowu poczuć się jak „normalna” rodzina.

Myślicie, że pomogłoby ustalenie na przykład jakiegoś jednego weekendu w miesiącu tylko dla was?

K: To byłoby na pewno fajne, ale rodzice są tak zapracowani i mają tyle na głowie, że nie wiem czy by się udało.

A: No ale właśnie o to chodzi. Chcielibyśmy mieć z nimi więcej czasu, bez zastanawiania się czy go znajdą czy nie. Jesteśmy ich dziećmi i tego potrzebujemy, koniec kropka.

K: No to prawda, zgadzam się. Trudne jest to, że nigdy nie wiemy czy uda się spędzić z nimi czas czy nie, i czekamy na to, bez zapewnienia, że to dostaniemy.

Jest coś jeszcze?

A: Chciałabym żebyśmy też mogli być dziećmi. Mam wrażenie, że od nas wymaga się więcej bo jesteśmy dziećmi biologicznymi, więc mamy dawać przykład.

K: Taaak, przez to czujemy na sobie presję, że mamy być idealni, bezbłędni. Bo przecież wychowaliśmy się w normalnej rodzinie, mamy obojga rodziców i nie mamy żadnych traumatycznych przeżyć z przeszłości.

A: I przez to musimy jakoś tak szybciej dorosnąć, bo czujemy na sobie odpowiedzialność. A to przecież rodzice wymyślili sobie taką pracę, nie my.

Zgadzam się z wami w stu procentach. Czuję tak samo. Myślę, że to może pomóc naszym rodzicom trochę bardziej nas zrozumieć. Bardzo wam dziękuję za poświęcony czas i przede wszystkim za szczerość.

K: Również bardzo dziękujemy.


Reader's opinions

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.