Skóra Po Dziadku, czyli tak, tak…
Written by Redakcja on 15 maja 2025
Reżyser Pakuła, tym razem opowiada historię swojego nastoletniego dziadka, który w latach 50. za szczeniacki wybryk trafia do kieleckiej katowni. Spektakl jest nie tylko rodzinną kroniką, ale również historycznym dramatem, a przede wszystkim komentarzem społecznym.
Historia prowadzona jest przez Andrzeja Platę, który wciela się w rolę dziadka Pakuły, Henryka Parkitę, narratora opowieści. Jest jego główną siłą napędową, która od początku do końca brnie przez opowieść, niczym odpalona rakieta Katiuszy. Początkowo opowieść opiera się na wspomnieniach Parkity, gdzie zarysowane zostają wszelkie rodzinne relacje i konotacje, szczególnie te względem żydów.
Najciekawszą częścią opowieści jest właśnie młodość Parkity, którą spędził w katowni. Poznajemy tam granego przez Wojciecha Niemczyka, Majora Plamę, UB-eckiego kata. Plama jest personifikacją stalinizmu, dla którego ludzkie życie ma wartość wyrażaną w paru setkach złoty. Żyje z katowania ludzi, czerpie przyjemność z każdej egzekucji, czyniąc z nich swój mały rytuał, uprzednio zamiatając każdą gałązkę i skazę po drodze na stryczek.
Scenografia opowieści wypełniona jest prostą symboliką. Ludzio-gołębie? Czerwone skarpetki? Wielka dziura, wokół której dzieje się cała akcja? Wszystkie karty z czasem zostają powoli ujawniane, tworząc klarowny przekaz.
Jak obejrzałem cały spektakl i w sumie to mogłem wyjść po antrakcie.
Akcja drugiej części spektaklu przenosi się do 4 lipca 1946 roku gdzie tłum mieszkańców Kielc, przy udziale milicjantów i żołnierzy, dokonał masakry ocalałych z Holokaustu Żydów, mieszkających w budynku przy ulicy Planty 7/9. Niestety, do opowieści wkradł się jakiś chochlik. Na szybko zakończył większość wątków sprzed antraktu tylko po to, aby jak krowie na rowie wytłumaczyć widzom, dlaczego zabijanie żydów jest złe. Ciężko się z tym nie zgodzić, jednak po rekonstrukcji wydarzeń z 4 lipca 1946 roku, spektakl z dokumentu zmienia się w wykład. Całkiem ciekawy wykład, który z subtelnością słonia w składzie porcelany rozkłada przy pomocy dłuta i kowadła na czynniki pierwsze Akademię Pana Kleksa Jana Brzechwy. Jest to ciekawa metafora, jednak podana w sposób, który kłóci się z narracją sprzed antraktu.
Skóra po dziadku, Mateusza Pakuły w ciekawy sposób przedstawia historię rodzinną, na tle historycznym i w tym czuje się najlepiej. Szkoda jednak, że im dalej w las, tym ciemniej.
Fraszka