Rozgość się w Salonikach
Written by Redakcja on 6 marca 2020
Jeżeli szukasz oryginalnego miejsca na city break po sezonie, Saloniki to kierunek dla Ciebie. Miasto, którego historia sięga aż do starożytności, ma wiele do zaoferowania turystom, którzy szukają doskonałej kuchni, łagodnego klimatu i chcą uniknąć tłumów. Chociaż niektórzy się zdziwią, po co jechać do Grecji w zimę, już spieszę z wyjaśnieniami.
Miasto Saloniki liczące 315000 mieszkańców, położone jest na wybrzeżu Morza Egejskiego. Cały zespół urbanistyczny miasta to ponad 790000 mieszkańców. Klimat w zimę jest łagodny, temperatura w ciągu dnia pozwala nie zmarznąć na kość, a przyjemny chłód umożliwia długie, piesze wędrówki. Dodatkowo dostajemy dużą dawkę Słońca, które rzadko chowa się za chmurami. Wybierając Grecję w zimie, mamy gwarancje, że nie wykończy nas ani upał, ani fala turystów szukająca cienia. Za to otrzymujemy porcję witaminy D, o którą o tej porze w Polsce bardzo trudno, oraz nawiązujemy kontakt ze wspaniałą kulturą egejską. Do tego prawie nigdy tam nie pada.
Kolejną wielką zaletą jest połączenie. Podróż samolotem z Krakowa do Salonik to raptem półtorej godziny. W drogę powrotną przylecieliśmy jeszcze szybciej, około pół godziny przed czasem. Do tego bilety lotnicze bywają niesamowicie tanie, więc warto taką podróż zacząć planować około dwóch miesięcy naprzód aby trafić na najkorzystniejszą okazję, nawet 100 zł dla jednej osoby w jedną stronę. Z lotniska w Salonikach postanowiłyśmy dojechać do centrum miasta taksówką. Okazuje się, że strefa lotnisko – centrum to zawsze stała cena 20 €. Można też podjąć się podróży komunikacją miejską lub uberem, wtedy z pewnością wyjdzie taniej.
Wybór zakwaterowania w centrum miasta jest bardzo duży. Znajdzie się opcja zarówno dla poszukujących wygody ze spa, jak i dla osób nastawionych na ekonomiczne zarządzanie funduszami podróży. My zarezerwowałyśmy apartament 500 m od wybrzeża. Wielką zaletą mieszkania w centrum jest bliskość najważniejszych atrakcji turystycznych Salonik, a także możliwość zobaczenia codziennego życia Greków.
Miasto usiane jest kawiarniami, restauracjami i barami, które pracę zaczynają już wcześnie rano, aby dostarczyć lokalsom i turystom świeże espresso i śniadania. Grecy poranną kawę piją przy stoliczku przed kawiarnią. Słońce o poranku jest już na tyle ciepłe, aby można było posiedzieć na zewnątrz. Restauratorzy dodatkowo docieplają swoje strefy piecykami gazowymi, dzięki czemu możliwe jest zjedzenie śniadania w styczniu, na świeżym powietrzu, w komfortowych warunkach. Będąc w Salonikach trzeba chociaż raz wybrać się rano na promenadę, i zasmakować świeżo mielonej kawy z widokiem na port i gładką taflę morza. Promenada wieńczy brzeg na długości kilku kilometrów. Amatorzy plaż mogą jednak poczuć się rozczarowani. Saloniki nie posiadają ani jednej. Za to mają bardzo bogate życie nocne i niesamowite jedzenie. Restauracje serwują doskonałe dania kuchni greckiej i kontynentalnej. Tutaj po raz kolejny spotkałam się też z doskonałą obsługą kelnerską, z którą do czynienia miałam wcześniej w Turcji, również nad Morzem Egejskim. Wspaniałe widoki, świetne jedzenie i obsługa sprawiają, że nie chce się wyjść. I tu aż się prosi aby przypomnieć o napiwkach. Taka forma podziękowania za profesjonalną i sympatyczną obsługę to niewiele, tym bardziej, że ceny są bardzo korzystne. Już za 6 € jesteśmy w stanie zjeść porządny obiad. Będąc w Grecji, koniecznie musimy spróbować grillowanego sera haloumi, sosu tzatziki i prawdziwej sałatki greckiej. Niezwykłe jak pozornie znane potrawy mogą nabrać zupełnie nowego smaku. Okazuje się, że prawdziwa feta wcale nie jest blokiem soli. Dla mnie to odkrycie. A z greckimi serami idealnie komponuje się greckie wino. Bez problemu kupimy je w każdym supermarkecie w bardzo atrakcyjnej cenie. Kolejna rzecz, którą kocham w krajach południowych jest życie nocne. Miejsca z jedzeniem i piciem pracę kończą dopiero około 3 w nocy. Można więc wybierać wśród lokali w których będziemy bez wyrzutów sumienia jeść pyszne greckie dania po 21.
Wspomnę też o niezwykłym położeniu Salonik. Miasto zaczyna się na stromym wzgórzu i niemalże wpada do morza. Jeśli chcemy wchodzić wysoko w miasto, musimy liczyć się ze stromymi podejściami. Jednak wejście na samą górę trwa około półtorej godziny, a widoki są niesamowite. A po takiej wspinaczce możemy od razu pójść uzupełnić kalorie w jednej z greckich tawern lub kawiarni.
Miejsc atrakcyjnych turystycznie w mieście jest bardzo dużo, niemalże na każdej ulicy. Jednak warto określić sobie wcześniej co nas najbardziej interesuje i trzymać się mapy, aby jak najlepiej zagospodarować czas. Jednak trzy dni to wystarczająco dużo, aby zobaczyć to co najistotniejsze i jeszcze odpocząć.
Symbolem miasta jest Biała Wieża, którą wybudował przy nabrzeżu osmański sułtan Sulejman Wspaniały (ten znany z serialu). Dawniej należała do fortyfikacji otaczających Saloniki. Znajduje się w niej Muzeum Kultury Bizantyńskiej. Z jej szczytu mamy bardzo dobry widok na miasto. W pobliżu znajduje się imponujący pomnik Aleksandra Wielkiego, którego przyrodnia siostra Tessalonika była inspiracją do nadania miastu pierwotnej nazwy – Thessalonike. A dokonał tego jej mąż, Kassander, król Macedoński i założyciel miasta. Następnym koniecznym do odwiedzenia punktem na mapie Salonik jest Bazylika Świętego Dymitra. Jeden z najcenniejszych zabytków architektury wczesnego chrześcijaństwa. Leży w centrum Starego Miasta, i sprawuje funkcję cerkwi prawosławnej. Jest to perełka dla amatorów sztuki sakralnej. Bazylika razem z innymi salonickimi zabytkami wczesnochrześcijańskiej kultury, jest wpisana na listę UNESCO. Saloniki usiane są kapliczkami w których można zapalić świeczkę we własnej intencji oraz małymi cerkwiami. Te małe cuda niesamowicie wyglądają wtopione w nowoczesną architekturę. Spacerując po Salonikach niejednokrotnie natrafimy na pozostałości po starych obwarowaniach miasta. Bardzo charakterystycznym miejscem jest Mauzoleum Galeriusza, przekształcone na kościół św. Jerzego. Kościół ten jest rotundą, a w swojej długiej historii był też przekształcony w meczet dzięki dobudowaniu minaretu. Obok rotundy znajduje się Łuk, a raczej jego ruiny. Łuk został postawiony na cześć zwycięstwa wojsk Galeriusza nad Persami. Gdy udamy się na sam szczyt miasta, dojdziemy do rozległego parku i wzgórza z którego jest niezwykły widok na wybrzeże, oraz na górskie, niezamieszkane już tak gęsto, tereny po drugiej stronie miasta. Na górze znajdziemy też nieźle zachowane pozostałości zamku Eptapyrglo, za którego murami toczy się zwyczajne życie mieszkańców. Tu również znajduje się taras widokowy, który pokazuje nam Saloniki od jeszcze innej strony.
W Salonikach wciąż czuć ducha antyku. O historii i dawnym codziennym życiu przypominają zabytki architektury antycznej, pozostałości po agorach i grecki alfabet. Idąc ulicami można sobie wyobrazić jak wyglądała codzienność ludzi setki lat temu. Wyobrażam sobie, że tak samo kochali jedzenie w późnych porach, życie nocne i spędzanie czasu przy promenadzie. Wielki port z pewnością przyciągał tłumy po świeże owoce morza i towary z innych krain. Port zapewniał też miastu niezwykłe zróżnicowanie kulturowe, które dało mu unikalne zabytki.
Plusy zimowego wypadu do Grecji zdecydowanie przeważają nad minusami, których osobiście nie znalazłam, chociaż wiem, że ktoś za minus mógłby poczytać brak upałów i rozgrzanego piasku. Saloniki przez trzy dni dały nam się poznać jako miasto bardzo gościnne, bogate kulturowo, dające wiele możliwości spędzania czasu. W Salonikach jest historia, sztuka, wino i wspaniałe jedzenie. Ceny są bardzo korzystne, a taki weekend zaplanowany z wyprzedzeniem można wykorzystać do maksimum, chłonąc nowe doświadczenia i odpoczywając jednocześnie. Ja po powrocie byłam całkowicie zrelaksowana i od razu zatęskniłam za tym miastem. Z pewnością jeszcze tam wrócę, być może dla porównania wybiorę inną porę roku, ale jestem pewna, że jest jeszcze wiele zakątków, których nie udało nam się za pierwszym razem odkryć.