Nowy wymiar dbania o siebie. Czy trend „self care” ma sens?
Written by Redakcja on 3 listopada 2021
Mam wrażenie, że ludzkość wpadła w niezwykle toksyczny trend – kult wydajności. Z roku na rok jesteśmy coraz bardziej zdeterminowani w pogoni za sukcesem. Nieważne jak dużo godzin przepracujemy i ile osiągniemy, to nadal będzie za mało.
Oczy na wspomniane zjawisko otworzyła mi książka Celeste Headlee – Nie rób nic. Jak zerwać z przepracowaniem i zacząć żyć, po którą sięgnęłam 3 października 2021 roku. Sentencją opisującą zgubność kultu jest dla mnie następujący cytat: „Czy nie powinniśmy mieć więcej czasu niż nasi przodkowie? W końcu mamy mikrofalówki, zmywarki, kosiarki spalinowe, Internet. Możemy zamówić praktycznie wszystko z dostawą pod same drzwi. Mamy odkurzacze automatyczne i wirtualnych asystentów podających prognozę pogody, nastawiających nam budzik. Gdyby zsumować cały ten czas zaoszczędzony dzięki postępowi technicznemu przez ostatnie sto lat, to czy nie powinniśmy mieć wielu nadmiarowych godzin do wykorzystania w dowolny sposób?”
Wkrótce okazało się, że moja lektura nie jest tylko coachingową paplaniną, ale porusza temat globalnego problemu. Kilka miesięcy temu – w maju 2021 roku, Światowa Organizacja Zdrowia opublikowała przerażający raport. Zbyt wiele godzin pracy tygodniowo doprowadziło w 2016 r. do śmierci 745 tys. osób z powodu udaru i choroby niedokrwiennej serca – alarmuje Światowa Organizacja Zdrowia. – przeczytałam w serwisie Onet.pl. W raporcie zaznaczono, że praca przez ponad 54 godzin tygodniowo wiąże się między innymi z wyższym o 35 proc. ryzykiem udaru oraz zwiększonym ryzykiem śmierci spowodowanej chorobą wieńcową. Oczywiście, dane te są zestawione w porównaniu z pracą trwającą 35-40 godzin w tygodniu. Mało tego – liczba osób, które pracują zbyt długo wciąż rośnie!
W opozycji do kultu wydajności, w grudniu 2020 roku popularność zyskał trend dbania o siebie. To, czego najbardziej potrzebujemy po 2020 roku, to holistyczne podejście do zdrowia. Dbanie o silne ciało i równie zdrowe emocje – przeczytałam w artykule Katarzyny Dyły, redaktorki „Twojego Stylu”. Anglojęzyczne wyrażenie self care, od którego pochodzi nazwa trendu zyskało nowy wymiar.
Postanowiłam sprawdzić dane wyszukiwania z ostatnich trzech miesięcy, na terenie Polski. Według Google Trends hasło „odpoczynek” w przeciągu ostatniego kwartału było wyszukiwane ponad 14 razy częściej niż hasło „produktywność”. Dla porównania postanowiłam dodać kolejne hasło – wydajność. Wynik lekko mnie zszokował. Wpisane słowo było wyszukiwane znacznie częściej niż dwa poprzednie. Jednak warto zauważyć, że o wydajności możemy mówić zarówno w kwestii pracy, jak i reakcji chemicznych czy opakowań leków. Trudno jest oszacować, które wyszukiwania faktycznie dotyczyły wydajności w kontekście efektywnego działania.
Rozmawiałam ze znajomymi o kierunku self care. Najpierw opisałam pokrótce czym się przejawia wspomniana „moda”. Następnie wprost zapytałam czy ją dostrzegają w codziennym życiu. Okazało się, że większość kojarzy ten nurt. Następnie pytałam ich między innymi o to, co jest źródłem obserwowania trendu, czy ich zdaniem idea ma sens, czy swoją postawą propagują modę na dbanie o siebie.
Jola ma 18 lat i lata moment, bo w maju, podchodzi do matury.
– Najczęściej trend dbania o siebie dostrzegam pod postacią postów na Instagramie. Są to na przykład przepisy, plany treningowe, treści normalizujące korzystanie z wizyt u psychologa, czy też po prostu motywujące cytaty. Kilka osób w Stories opowiada o tym co robi dla siebie samych. – Zapytałam czy jest coś, co Jola wyciąga z mody sefl care dla siebie. – Myślę, że przede wszystkim mam dzięki temu szerszy pogląd na to, jakie są możliwości i co mogę zrobić, żeby czuć się lepiej. Dzięki przypomnieniom w mediach – mowa o postach na temat samobadania w profilaktyce czerniaka, zwracam większą uwagę na siebie i innych w kwestii ewentualnej pomocy.
Łucja i Jola to rówieśniczki. Łucja interesuje się filmem i sztukami audiowizualnymi. Zapytałam ją, czy jej zdaniem idea self care ma sens. – Uważam, że trend jest dobry i potrzebny. Mi samej uświadomił potrzebę dbania o siebie. Dzięki niemu udało mi się przejść przez ciężki czas w życiu i pomógł w odzyskaniu dobrego stanu psychicznego. Uświadomił mi, że żeby być w stanie zadbać o to, co kocham, najpierw muszę zadbać o siebie. – Kolejne pytanie dotyczyło tego, czy w otoczeniu Łucji są osoby, które mówią o dbaniu o siebie, ale brakuje z ich strony działania. – Na szczęście chyba nie. Niestety spotkałam osoby rozumiejące ideę nurtu opacznie i używały jej jako wymówki od obowiązków lub zasłaniały nią swój egoizm.
Filip – również tegoroczny maturzysta, interesuje się fotografią. Mój rozmówca przyznał, że nigdy wcześniej nie słyszał o modzie na dbanie o siebie. – Było to moje pierwsze spotkanie z tą nazwą. Wcześniej ani słowa nie słyszałem, ani nie czytałem o self care. Najbliższym tematem, który dość często spotykałem był temat depresji – o tym, gdzie się można zwracać w poszukiwaniu pomocy. Jednak, nie byłem zdziwiony faktem istnienia trendu, uznałem go za w miarę słuszny w obecnych czasach. Mimo to nie przyciągnął mojej uwagi, ani głębszego zainteresowania. – Postanowiłam zapytać Filipa o jego ocenę na temat samej idei. – Sądzę, że idea sama w sobie jest jak najbardziej właściwa. W rękach osoby z motywacją do poprawy swojego stanu zdrowia może być cudownym i pozytywnym narzędziem.
Jerzy to 16-letni uczeń drugiej klasy liceum. Interesuje się historią, a najbardziej starożytnością, wczesnym średniowieczem. Lubi serial Belle Epoque. Mój rozmówca kojarzył omawiane zjawisko z życia codziennego. Jurka również zapytałam o to, co myśli o idei trendu self care. – Sam z tego nie korzystam, bo nie czuję takiej potrzeby. Jestem szczęśliwym człowiekiem, robię to, co lubię i wiem, że mam wsparcie, w niektórych osobach. Jednak jeśli komuś rzeczywiście takie dbanie o siebie ma pomóc – pomysł i jego popularyzację uważam za słuszny.
Kamila, tak jak poprzedni bohater – Jerzy, ma 16 lat, interesuje się wokalem i tańcem pole dance.
– Uważam, że szerzenie i popularyzacja dbania zarówno o ciało jak i umysł jest bardzo sensowne! Pomaga to dostrzec ludziom, że warto poświęcać sobie czas, aby dobrze czuć się w swoim ciele i głowie. Chociaż mam świadomość, że zewnętrzna motywacja nie sprawdza się tak dobrze jak wewnętrzna, dlatego piętą Achillesa w popularyzacji self care jest uzależnianie siebie i swoich czynów od tego co robią inni ludzie. Samodzielna motywacja jest, moim zdaniem, najbardziej wartościowa. – Następnie zapytałam Kamilę o to, co z trendu wyciąga dla siebie. – Korzystam z niego bardzo często! Wszystko, co widzę w mojej bańce informacyjnej w social mediach opiera się wyłącznie na pozytywnej energii. Znajduję wiele świetnych receptur kulinarnych, słucham podcastów o różnej tematyce, czerpię inspiracje z osób, które udostępniają motywacyjne treści.
Kuba był moim najmłodszym rozmówcą. Na co dzień jest uczniem pierwszej klasy liceum i interesuje się muzyką. Tak samo jak Filip, nie spotkał się wcześniej z terminem „trend self care”.
– Zauważyłem, że połowa treści, które oglądam właśnie takie są. Moim zdaniem ma to sens! Ludzie naprawdę wcześniej zwracali mniejszą uwagę na to, jak się czują. Dzięki temu nurtowi, może się to zmienić.
Zgłębiając dalej dość popularny trend na polskich mediach społecznościowych trafiłam na profil @codzienneinspiracjeimotywacje. Instagramowy blog zgromadził wokół siebie 216 tysięcy obserwujących. Losowo wybrany przeze mnie post: grafika z subtelnym motylem i cytatem: „Sam fakt, że się starasz jest dowodem twojej ogromnej siły. Radzisz sobie świetnie”. Opublikowano 15 czerwca 2021 r. Pod zdjęciem zobaczyłam, krótki opis: „brawo my”. Pokusiłam się przejrzeć komentarze pod wspomnianym wpisem. Dorota8920 napisała: Brawo ja, _martvna_: Gratuluję wszystkim, którzy dziś spróbowali!, avona_wom: DZIĘKUJĘ. Ambor_czaplici: Jezu, jakie pierdololo. Na 32 komentarze tylko jeden miał negatywny wydźwięk.
Jak każda moda, tak też moda na self care ma swoich zwolenników i przeciwników. Wszystko zależy oczywiście od tego, w jakim stopniu do kogoś ten trend przemawia.
W swoim 20-letnim życiu zdążyłam rozgościć się w kulcie wydajności opisanym we wstępie tekstu. Podobnie jak Celeste Headlee zaczęłam prowadzić planner w wieku 12 lat, też wypełniałam go zadaniami po brzegi. Zanim uświadomiłam sobie, że można być przepracowanym bez pracy na etacie, wiele razy irytowałam się na brak czasu i narastające zmęczenie. Sądzę, że trend self care jest niezwykle pięknym oraz potrzebnym nurtem XXI wieku. Dzięki idei można nauczyć się stawiać siebie, swoje zdrowie, a także emocje na pierwszym miejscu.
Normalizujmy asertywność oraz mówienie „nie” kolejnym przedsięwzięciom. Nie negujmy osób, które stawiają granice swojej pracy. Bądźmy wyrozumiali dla siebie, gdy popełniamy błędy lub nie mamy siły. Tak po prostu, dajmy się ponieść nowemu wymiarowi dbania o siebie.
Prawdziwe imiona rozmówców oraz nazwy kont zna tylko autorka tekstu.
Źródło zdjęcia: Pixels