Jazz. Pokochać Muzykę #2
Written by Redakcja on 29 lutego 2020
„Stary, weź przestań, puść coś normalnego, tego się słuchać nie da”. „Wyłącz te smęty, nikt tego już nie słucha”. „Ale g****, lepsze Ona by tak chciała”. Właśnie takich opinii przychodzi mi czasami słuchać, gdy… Zaraz, zaraz… Skądś kojarzę ten wstęp. Tak samo zaczyna się inny artykuł dotyczący bluesa. No co za szczyt bezczelności tak iść na łatwiznę!
Uspokajam, nie jest to pójście na łatwiznę, a próba uzmysłowienia sobie, że do gatunku, o którym dziś przyszło mi pisać ten wstęp pasuje jeszcze bardziej. Smutne. Przynajmniej mnie ten fakt bardzo smuci. Dziś zatem pośród tego smutku zabiorę was w podróż niebieskim pociągiem. Podróż, której nie da się lubić. Trzeba ją pokochać albo znienawidzić.
Mówimy oczywiście o Jazzie, choć nie było to tajemnicą, bo napisałem o tym w tytule. O Jazzie, który jak żaden inny gatunek pasuje do płonącego kominka. Do burzy za oknem. Do lejącego deszczu. O Jazzie, który potrafi odprężyć i zrelaksować, a w połączeniu z kawą o poranku wprowadza w melancholijny nastrój na cały dzień. Tylko… Kto tego dziś słucha?
Ja słucham. I przyznaję się bez wstydu! Słucham muzyki pochodzącej z dzielnicy prostytutek w Nowym Orleanie. No i kto by pomyślał, że Jazz kojarzący się ze starszymi panami w garniturach ma takie korzenie? Łączy on w sobie muzykę zachodnio-afrykańską i europejsko-amerykańską, będąc połączeniem muzyki ludowej, artystycznej i rozrywkowej. Jego początki sięgają lat 10. XX wieku, a podróż rozpoczyna się od wspomnianej owianej złą sławą dzielnicy Storyville.
Mamy tutaj do czynienia ze znacznie większą ilością wykorzystywanych instrumentów. W porównaniu do bluesa jest to wręcz przepaść. Jazz kojarzy nam się z fortepianem, trąbką, saksofonem, puzonem, fagotem, klarnetem, wiolonczelą, kontrabasem, gitarą, perkusją itd. Jest w czym wybierać. Jest to tak szeroki gatunek, że nie ważne na jakim instrumencie grasz, tutaj na pewno znajdzie się miejsce dla ciebie.
Trochę teorii? Proszę bardzo. Ale tylko trochę, bo wiem, że nie każdego to interesuje, a jak po przeczytaniu tego tekstu zainteresuje kogoś bardziej, to przecież wujek Google jest zawsze na pozycji. A więc do czynienia mamy często z rytmem synkopowanym w metrum 4/4. Eeee? Jakim? Właśnie o tym mówię, mimo że to dość łatwe, to jednak dla nie wtajemniczonych może brzmieć jak zaklęcie z Harry’ego Pottera. Dla tych którzy chcą wiedzieć więcej polecam wpisać „synkopa” w YouTube, bardzo szybko znajdziecie odpowiedź.
Jazz jest gatunkiem, który w swojej definicji posiada bardzo dużą dozę dowolności w interpretacji, co przekłada się na dowolność aranżacji utworów. Muzycy jazzowi przejawiają natomiast wręcz zamiłowanie do improwizacji. Niektórzy muzykolodzy (tak, jest takie słowo), twierdzą nawet, że niesłusznie Jazz jest uznawany jako gatunek muzyczny, gdyż jest to w zasadzie sztuka muzycznej interpretacji oraz improwizacji, nie tylko instrumentalnej, ale również wokalnej. Skąd się to wzięło? Obecnie jest to wręcz nieodłączna część, kiedyś jednak wynikało to z tego, że muzycy grający Jazz nie potrafili czytać nut, a więc mieli oni problem z powtórzeniem czy zapamiętaniem tego co grają, a że gatunek ten słynie z długich, nawet kilkunastominutowych utworów było to często nie możliwe.
I co ty tu w ogóle piszesz? Jakieś ciekawostki? Jakiś tam zarys historyczny i co? I to tyle? No w zasadzie to tak. Gdybym chciał opisać cały Jazz od jego powstania do dziś, to brakło by mi czasu, a nie mam obecnie w planach pisać książki historycznej. Chcę jedynie chociaż w malutkim stopniu zaciekawić kogoś. Chociaż jedną osobę, która zamiast jak co dzień odpalać to co zawsze, albo po prostu radio nie przywiązując wagi do tego czego słucha, zapragnie sprawdzić może jakiś gatunek, o którym tylko gdzieś tam słyszała, ale tak w sumie to nie wie jak się do niego zabrać. Tak więc zachęcam do poznania Jazzu.
Jazz nadaje się jeszcze do czegoś, a w zasadzie czasami mam wrażenie, że do tego został stworzony. Jeśli chcecie, aby powstał romantyczny nastrój, zapalacie świece, nacieracie ciała olejkiem, i patrzycie sobie głęboko w oczy, to właśnie Jazz będzie idealnym dopełnieniem dla tak spędzanego czasu. Nie dziękujcie, możecie to wykorzystać za darmo, wystarczy wpisać np. w YouTube „romantic jazz” i już.
Na koniec wybierzcie się w podróż niebieskim pociągiem już nie ze mną, ale z Johnem Coltranem.
Artykuł jest częścią cyklu „Pokochać Muzykę”, mającego na celu zainteresować słuchaczy czymś innym niż to, co płynie z jego głośników na co dzień. Kolejne części będą ukazywać się cyklicznie.
Aleksandra Karoń On 1 marca 2020 at 19:41
Wprawdzie nie mam z kim nacierać się olejkiem, ale przyznam, że jazz działa kojąco szczególnie podczas sesji!