Historia pewnych rodziców zastępczych
Written by Redakcja on 18 listopada 2023
Czym jest rodzina? Według definicji jest to „grupa osób powiązanych ze sobą poprzez pokrewieństwo lub powinowactwo”, ale kiedy ktoś zada to pytanie, co pierwsze przyjdzie nam na myśl? Człowiek w rodzinie szuka miłości, wsparcia, bezpieczeństwa, szacunku czy akceptacji. Ale nie zawsze jest mu dane to dostać. Nie zawsze rodzina oznacza zdrowe relacje, spokój, dom pełen ciepła i dobra. Nie zawsze dziecko wraca ze szkoły do domu szczęśliwe, że znów tam jest. Nie zawsze może czuć się bezpiecznie i nie zawsze zostanie zaopiekowane.
Dla tych dzieci, które nie znajdą miłości u biologicznych rodziców jest szansa na odnalezienie jej w pieczy zastępczej. W Polsce istnieje jej kilka form. Forma instytucjonalna – czyli placówki socjalizacyjne, popularnie zwane domami dziecka i placówki opiekuńczo-wychowawcze typu rodzinnego oraz rodzinna piecza zastępcza czyli rodzinne domy dziecka, rodziny zastępcze zawodowe oraz niezawodowe i rodziny zastępcze spokrewnione.
Moja mama jest dyrektorem Rodzinnego Domu Dziecka od dwudziestu pięciu lat. Przyjęła do siebie ponad pięćdziesiątkę dzieci, większość z nich została u niej na lata, część z nich nawet na zawsze bo mimo, że usamodzielnili się dawno temu nadal wracają w niedzielę na obiad wraz ze swoimi dziećmi. Mama zawsze chciała mieć dużą rodzinę. Jako nastolatka trudno było jej przyjąć, że nie wszystkie dzieci mają swoich rodziców. Marzyła o tym, że pewnego dnia zasiądzie do wigilijnego stołu przy którym będzie mnóstwo szczęśliwych twarzy i cudownych prezentów pod choinką. Chodziła z koleżanką do Domu Małego Dziecka oddając dzieciom swoje słodycze, a były to czasy kiedy słodycze nie leżały sobie ot tak, na półkach w każdym sklepie. Dorosła, ułożyła sobie życie, wyszła za mąż i urodziła dwójkę chłopców. Była nauczycielką i uwielbiała to, ale będąc szczęśliwą mamą wciąż pamiętała o tych samotnych dzieciach, które tak szczęśliwe jak ona w swoich rodzinach nie były. Kiedy pojawiła się możliwość zostawiła to wszystko: pracę, dom, rodzinę i znajomych. Wyjechała z Kielc razem z moim tatą i braćmi, aby podzielić się swoją miłością i rodziną z dziećmi, które tego potrzebowały.
Mama miała małe wyobrażenie tego jak wygląda bycie rodzicem zastępczym. Wydawało się, że wystarczy dzieci tylko pokochać, dać im dach nad głową, a wszystkie ich troski i smutki zostaną pokonane. Już pierwsza czwórka przyjętych dzieci pokazała jak z wielkim wyzwaniem będą musieli się zmierzyć. Mając dwóch chłopców w wieku czterech i trzech lat, nie byli przygotowani, że będą musieli uczyć podstawowych zasad higieny chłopca czternastoletniego. Dzieci przyszły z bardzo dużego Domu Dziecka, gdzie było stu pięćdziesięcioro wychowanków i nie nauczone były zupełnie niczego. Ani zasad, ani kultury, ani empatii. Z dnia na dzień stała się mamą sześciorga dzieci z czego czworo było mocno zaburzone i trzeba było traktować ich jak maluchy, a byli już nastolatkami. Do domu przyszły pod koniec listopada, a na nogach miały rozwalone trampki i to było jedyne ich obuwie. Trzeba było uczyć je jak zachowywać się przy stole, trzynastolatkę uczyć czytać, jeździć po lekarzach i diagnozować choroby, bo przyjmując dzieci z Domu Dziecka powiedziane było, że są zdrowe a okazało się, że trójka z nich miała FAS (alkoholowy zespół płodowy), o którym wtedy w Polsce mało się wiedziało.
Było im ciężko i nie raz zastanawiali się, czy podołają temu zadaniu, ale ponieważ są bardzo odpowiedzialni i pokochali te dzieciaki zaczęli je traktować jak swoje. Marzyła, że po prostu będzie mamą wielodzietnej rodziny, ale okazało się, że w Polsce dzieci będące w pieczy zastępczej nie są sierotami. Są to tak zwane sieroty społeczne, czyli ich rodzice żyją, ale nie sprawują w odpowiedni sposób opieki nad dziećmi i decyzją Sądu Rodzinnego trafiają do pieczy zastępczej. Czyli kolejną trudnością z jaką musiała się zmierzyć był fakt, że dzieci mają biologicznych rodziców, za którymi tęsknią, idealizują ich, usprawiedliwiają i często marzą o powrocie do domu. Dlatego oprócz opieki nad dziećmi musiała nauczyć się także współpracy z ich rodzicami. Taka współpraca często jest bardzo trudna. Z pięćdziesięciorga dzieci, które były pod jej opieką dziewięcioro po pewnym czasie trafiło z powrotem do biologicznych rodziców, z czego tylko jeden powrót można uznać w pełni za udany. Rodzice często deklarują chęć poprawy swojego życia i szybkiego powrotu dzieci do rodziny, obiecują dzieciom, że wszystko będzie dobrze, że pójdą na terapię, do pracy i że znów będą rodziną.
Ustawa o wspieraniu i systemie pieczy zastępczej mówi o osiemnastu miesiącach na uregulowanie sytuacji prawnej i podjęciu decyzji o dalszych losach dziecka. W praktyce wygląda to tak, że wiele sądów daje rodzicom szanse zbyt wiele razy i dzieci przebywają w pieczy z nieuregulowaną sytuacją znacznie dłużej. Ma to ogromne znaczenie szczególnie w przypadku małych dzieci, ponieważ tylko dzieci, co do których rodzice są pozbawieni władzy rodzicielskiej mogą trafić do adopcji. Przedłużające się sprawy w sądzie i dawanie kolejnych szans rodzicom biologicznym wielu maluchom zamyka możliwość szczęśliwego odnalezienia kochających rodziców adopcyjnych. W naszym domu adopcji mieliśmy trzy. Niestety było to dla całej naszej rodziny bardzo trudne doświadczenie, ponieważ dzieci przebywały u nas długo i zdążyliśmy się z nimi zżyć i pokochać jak członków rodziny.
Zawsze kiedy przychodzi nowe dziecko cały dom przygotowuje się na jego przyjście, jest w oczekiwaniu. Potem jest czas kiedy powolutku nowa osóbka przyzwyczaja się do nowego życia, bo trzeba pamiętać o tym, że dla dziecka to jest ogromne przeżycie i trauma. Pomimo, iż często zabierane jest z miejsca gdzie absolutnie nie powinno być, dla niego jest to miejsce, które zna, w którym się wychowywał. Nagle trafia do miejsca zupełnie obcego, do obcych ludzi i nawet pięknie zaścielone łóżeczko z kolorową pościelą jest obce, bo zdarzały się przypadki, kiedy dzieci wolały spać w kącie na starych szmatach. Na początku nigdy nie wiemy na jak długo dziecko z nami zostanie. Czy ma szansę na wrócenie do rodziny, czy na pójście do adopcji czy też zostanie u nas na dłużej – tego nie wiemy. Trzeba być gotowym na każdą z tych opcji. Mama musiała się nauczyć roli, gdzie bycie mamą zastępczą jest tylko na jakiś czas i nie wie jak długo on potrwa.
Ale nie można w tym wszystkim zapominać o tych jasnych jak słońce i uśmiech dziecka momentach. O wspólnych wyjazdach i wakacjach, o przygotowywaniu posiłków, a sobotnich porządkach i wyścigach kto pierwszy skończy sprzątać swój pokój. O wieczorkach filmowych i graniu w planszówki. O kołysaniu maluchów do snu i wspólnym śpiewaniu kołysanek. O letnich ogniskach i zimowych wyścigach na sankach. O Świętach Bożego Narodzenia, kiedy mama może spojrzeć jak jej marzenia ziściły się w rzeczywistość kiedy przed sobą ma czterdzieści uśmiechniętych twarzy wokół długiego stołu przechodzącego z salonu aż do kuchni. O buziakach, laurkach, kwiatkach zerwanych nielegalnie przez płot od sąsiada przyniesionych w marnie ułożonym, ale nadal pięknym bukiecie. O cudownych i słodkich jak miód słowach „kocham cię, ciociu” słyszanych po każdym wybryku małych urwisów. Są takie chwile, które dają siłę, żeby to wszystko przetrwać. Jedną z takich chwil była ta, kiedy jedna z przyjętych dziewczyn w wieku dwudziestu trzech lat, kiedy sama została mamą przyszła do moich rodziców i płacząc poprosiła ich o to, żeby mogła mówić do nich „mamo” i „tato”. Przeprosiła za to, że była bardzo trudną nastolatką, za wszystkie okropne rzeczy, które o nich mówiła, za ucieczki z domu. Podziękowała za to, że pomimo tego wszystkiego nigdy jej nie zostawili i mogła na nich liczyć w każdej sytuacji. Dzięki takim sytuacjom moja mama się nie poddaje i wie, że zawsze warto próbować i walczyć.
Nigdy nie żałowała swojej decyzji, pomimo wielu nieprzespanych nocy i bezradności, która jest najtrudniejszym uczuciem, bo spróbowało się wszystkiego, aby pomóc dziecku, a to wciąż nie wystarcza. Nawet kiedy znowu przyszło zwątpienie, ale tym razem dużo większe bo nagle została z tym wszystkim sama, musiała po raz kolejny podjąć decyzję czy chce pozostać z dziećmi. I po raz kolejny, nie mogła zdecydować inaczej. W październiku świętowała ćwierćwiecze swojej niezwykłej pracy.