Mrozu wystąpił w Kieleckim Centrum Kultury
Tomasz Biskupski 18 marca 2018
Występ gwiazdy wieczoru poprzedził recital grupy Smooth Gentleman. Połączenie pianina, elektrycznej gitary i wokalu rozbudziło apetyty zgromadzonych na Dużej Scenie KCKu. Bluesowo, jazzowo, rock’n’rollowy duet zabawiał publiczność przez 40 minut.
Po krótkiej przerwie technicznej, spiker wykrzyczał to, na co wszyscy czekali: PRZED WAMI MROZU!
Machina ruszyła. Punktualnie o 20:00 wybrzmiał pierwszy z numerów zatytułowany Sierść. Kawałek wybrany perfekcyjnie na rozpoczęcie, bo uwolnił energię, ale nie odsłonił wszystkich kart. Kolejną piosenką był Duch, napisany do spółki z Tym Typem Mesem. Nastrojowy, może nieco niepokojący numer został okraszony wspaniałą solówką zagraną na saksofonie. Po zakończeniu Ducha, Mrozu przywitał się z kielecką publicznością i zachęcił do wspólnej zabawy, a pierwszym krokiem do niej było podniesienie czterech liter z wygodnych siedzeń. Kiedy tłum wstał spadła Asteroida. Nie z nieba, a prosto ze sceny i wprawiła słuchaczy w miarowe bujanie. Kolejnym numerem był jeden z największych przebojów Mroza, czyli Jak nie my to kto. I w tym momencie jednostki, które postanowiły nie wstawać, zapomniały o wspomnianym przez Mroza „zwolnieniu od lekarza czy wodzie w kolanie” i rozpoczęły dzikie pląsy. Następnie usłyszeliśmy 1000 metrów, Poza logiką i dwa numery z najnowszej płyty- Nieśmiertelni i Mgła, która została wzmocniona o solo tym razem zagrane na trąbce. Publiczność w tym czasie zajęła swoje miejsca. Po tym kawałku nastąpiła chwila przerwy, praktycznie niezauważalna. Wszystko po to, by Mrozu się upewnił czy na Plac Moniuszki przyjedzie grupa Sound’n’Grace. Niestety nie dotarła, ale była ona zbędna! Artysta miał do dyspozycji chór złożony z kieleckiej publiczności i pomimo tego, że nie miał prób brzmiał rewelacyjnie. Wszystko zostało zweryfikowane podczas numeru Nic do stracenia. Wszyscy jak jeden mąż wstali, śpiewali i tańczyli. Przez resztę koncertu entuzjaści muzyki Łukasza Mroza stali. Kolejnym utworem był Przelot, a następnie Rewolucje z niezwykłym popisem na perkusjonaliach. Zaraz po tym sala została wypełniona czerwonym i niebieskim światłem, zwiastującym Houston. Utworem, który zamknął główną cześć koncertu były Szerokie Wody. Wtedy to sam Mrozu chwycił za gitarę akustyczną i wyśpiewał singiel podbijający listy przebojów. Piosenkę zamknęła kolejna gitarowa solówka, która mogła przyczynić się do opadnięcia szczeki. I koniec.
Koniec? Nie, nie, nie! Mrozu przygotował Plan B, który wcielił w życie powracając na scenę ku uciesze fanów. Wokalista nie zapomniał o instrumentalistach, którzy mu towarzyszyli i podczas realizacji Planu B wielokrotnie ich przedstawiał. Oprócz perkusyjnego solo, mogliśmy usłyszeć kunszt basisty. Wtedy zadziała się rzecz niebywała! Basista zaczął grać Around the world z repertuaru Red Hot Chili Peppers, a w ślad za nim poszli koledzy z zespołu i w taki sposób na kilkadziesiąt sekund przenieśliśmy na koncert kalifornijskiego giganta. Mrozu nie zapomniał o urodzinach swojego saksofonisty pochodzącego z Kielc- Michała Szafrańca. Dlatego też rozpoczął śpiewanie Sto lat, a reszta należała do publiczności. Piękny moment dla muzyka, w którego oku zakręciła się łza. Na sam koniec ponownie rozbrzmiała piosenka Jak nie my to kto, z wpleceniem w tekst kultowego Kiedy byłem małym chłopcem Nalepy i spółki. Dopiero po tym numerze koncert się zakończył. Publiczność pożegnała artystę owacjami na stojąco…ciężko o inne, ponieważ od piosenki Nic do stracenia nikt nie usiadł.
Podsumowując, występ Mroza z siedmioosobowym zespołem w Kieleckim Centrum Kultury okazał się fenomenalnym wydarzeniem, które przyciągnęło tłum. Sam artysta nie oszczędzał się na scenie i skakał, tańczył i wchodził w znakomitą interakcję z widownią. Kawałki, które zaprezentował były mieszaniną starego materiału z najnowszą płytą zatytułowaną Zew, której ogromny sukces zaowocował dwiema nominacjami do Fryderyków. Jedyne czego mi zabrakło, to solo na pianinie, ale było go dosyć sporo podczas supportu, więc została zachowana równowaga. Kto nie mógł pojawić się w niedzielny wieczór w KCKu niech żałuje. Jedno jest pewne, mimo mrozu, w Kielcach tego wieczoru było wyjątkowo gorąco.
Fot. Adrianna Masłowska