„Miasteczko Salem” – Porównanie książki z najnowszą ekranizacją (2024)
Written by Kinga Głąb on 12 lutego 2025
Dziś trzymanie się klasyki, pełne odwzorowanie z książkowych stron w ekranizacjach filmowych zdarza się coraz rzadziej. Tak było i w przypadku fantastycznej powieści „Miasteczko Salem” autorstwa wybitnego Stephena Kinga, a próbą jej adaptacji w reżyseri Garego Daubermana z 2024 roku.
Zacznijmy od przypomnienia, Miasteczko Salem to druga powieść Stephena Kinga, wydana w 1975 roku. Z początkiem wgłębiania się w treść powieści powoli poznajemy historię wymierającego miasteczka oraz jego nietuzinkowych mieszkańców, którzy znają siebie i historię swojego miejsca zamieszkania lepiej niż ktokolwiek. Do Salem przyjeżdża rozpoznawalny pisarz, który niegdyś spędził tu dzieciństwo. Główny bohater jest szczególnie zainteresowany starym domostwem rodziny Marstenów, w którym przed wielu laty doszło do tragicznych wydarzeń. Okazuje się, że dom został kupiony przez dwóch tajemniczych mężczyzn, którzy otwierają sklep z kolekcjonerskimi meblami. Wkrótce w Salem w dziwnych okolicznościach zaczynają umierać ludzie. Zwykli mieszkańcy, żyjący typową trudną codziennością muszą stanąć naprzeciw zjawiskom, które do tej pory znali z fantastycznych opowiadań czy bajek. Książka pełna niepokoju i przyśpieszającej przerażającej fabuły doczekała się paru filmowych adaptacji. Pierwsza z 1979 w reżyserii Tobe’a Hoopera, kolejna z 2004 w reżyserii Mikaela Salomona i ostatnia z 2024 roku w reżyserii Garyego Doubermana. W poniższej treści zajmę się porównaniem książki, a tego, co autorzy próbowali pokazać w filmie z 2024 roku.
- Zarys fabuły
Z początku Stephen King przedstawia nam w swoim dziele tajemnicze miasteczko, zamieszkiwane przez prostolinijnych mieszkańców. Społeczność Salem zna historię swojego miasta, każdy orientuje się w przeszłości sąsiada i każdy zna swoje grzechy. Nagle rutynowa codzienność zostaje zachwiana przez przyjazd nowego – starego przybysza. Do Salem wraca Ben Mears. Do przyjazdu pisarza mieszkańcy podchodzą z dystansem, ale i z ciekawością. Ben poznaje Susan, osiedlową kelnerkę, która wczytuje się w jego dzieła. Od razu między nimi powstaje bliższa więź. Jedynie negatywnie do osoby Bena podchodzi mama Suzan. W książce fabuła toczy się powolnie, ale nie jest to wcale wada, lecz zaleta, która pozwala nam lepiej poznawać bohaterów i świat książki. Ukazanie przez Stephena Kinga daję nam możliwość wybudowania własnej opinii o mieszkańcach, autor nie narzuca nam niczego. Inaczej jest w filmie reżyserowanym przez Doubermana. Reżyser od razu przedstawia wszystko w niepokojących barwach. Nie ma tu miejsca na powolne budowanie niepokoju czy pozwolenie na zapoznanie się z bohaterami. Zapewne tu chodzi o ograniczony czas ekranu, który można poświęcić widzowi. Nawet jeśli reżyser nie ma go zbyt wiele, to jeśli poświęciłby parę scen na budowanie napięcia, to dobrze by to wpłynęło na ogólny pogląd.
- Klimat przez „małe k”
Kolejnym problemem jest klimat. W świecie książki od początku budowany jest on stopniowo. Śledzimy dziejące się wydarzenia wraz z bohaterami, którzy je odkrywają. Charakter przedstawiony w świecie pisanym jest po prostu dobrze budowany, zgodnie z rozwijającą się fabułą. Od razu możemy zapoznać się z wydźwiękiem niepokoju i strachu, jednak jak wspominałam, jest to stopniowe. W filmie jest to zrzucone na widza jak kubeł zimnej wody. Od razu mocny charakter niepokoju i strachu zostaje nam narzucony. Nie mamy czasu na analizę i zapoznanie.
- Bohaterowie
Kolejna wada, którą można zauważyć ostatnio w świecie filmografii. To zmiana charakteru czy wyglądu postaci. Niestety z takim karygodnym zachowaniem można się spotkać, oglądając adaptację z 2024 roku. Zmiana małej charakterystycznej cechy w bohaterze to jeszcze nie dużo, ale zamiana koloru skóry czy płci, to już zbyt wiele. Jednym z ważniejszych bohaterów w książce Stephena Kinga jest Dr Jim Cody. Osiedlowy lekarz, który pomimo ścisłego umysłu i medycznego punktu widzenia nie zamyka się na fantastyczne nowinki z miasta. Pod koniec książki jest nawet jednym z pomagających bohaterów w walce ze złem. Tymczasem oglądając ekranizację z 2024 rpku, zostajemy zaskoczeni, bowiem wita nas nie Pan a Pani Cody, która nawet w ułamku nie oddaje charakteru książkowej postaci lekarza. Jest, bo po prostu jest i to tyle co można opowiedzieć o tej bohaterce. Oglądając próbę odwzorowania książkowej postaci, można odczuć po prostu żenade. Pozostawiając ten aspekt, można odwołać się jeszcze do przedstawienia głównych bohaterów. Odniosłam wrażenie, że Ben to jakiś kryminalista, a Suzan to dziewczyna bez perspektyw. Jest to kompletnie przeinaczone niż w książkowym świecie.
- Scenografia
Czytając książkę i posiadając dość sporą wyobraźnię, można sobie tylko próbować wyobrazić świat przedstawiony przez Stephena Kinga. Idealnie został on ukazany w filmie z 1979 w reżyserii Tobe’a Hoopera. Ciemne, szare, niebieskie, czyli przede wszystkim zimne kolory nałożone na kadry oddały idealnie klimat filmu. Kolorystyka dzieła tu perfekcyjnie oddaje charakterystykę niepokoju i stopniowo narastającego strachu. W filmowej adaptacji z 2024 roku te kolory są po prostu za ciepłe. Zbyt dużo pomarańczowego, żółtego i ciepłego zielonego sprawia, że film wyraża charakter komiczny, cyniczny, a nie straszny.
Podsumowując, adaptacja z 2024 autorstwa Garego Daubermana z 2024 roku przypomina – przez wcześniej wymionone elementy, bardziej slesher, gdzie widz prędzej parsknie śmiechem, niż będzie odczuwał jakikolwiek lęk, niepokój czy strach. Szczerze zawiodłam się, bo liczyłam na to, że najnowsza ekranizacja spełni, chociaż podstawowe oczekiwania. W porównaniu ze swoimi poprzedniczkami ekranizacja jest naprawdę słabej jakości. Źle dobrani aktorzy, słabo rozwinięty klimat, te elementy zdecydowały na niekorzyść filmu. Cała ocena to 4/10.