Historia złej królowej – „Bez serca”
Written by Julita Gawęcka on 6 maja 2025
Marrisa Meyer słynie z książek, które często przedstawiają odnowioną wersję klasycznych bajek i opowiadań. Tym razem autorka ,,Bez serca” przeniosła czytelników do historii dobrze znanej wielu osobom „Alicji w Krainie Czarów”. Zamiast skupiać się na losach tytułowej Alicji, postanowiła opowiedzieć na nowo losy mrocznej Królowej Kier.
„Bez serca” to tytuł, który bardzo trudno było mi zdobyć. Jako fanka uniwersum Lewisa Carrolla, wychowana na przygodach Alicji, z zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, oczekując emocjonalnej historii z odrobiną szaleństwa. Wiedząc, że nie czeka mnie szczęśliwe zakończenie, przygotowałam się na wzruszenia – i choć nie wszystkie oczekiwania zostały spełnione, powieść zdecydowanie zasługuje na uwagę.
Styl autorki
Na szczególne uznanie zasługuje styl autorki – lekki, przyjemny w odbiorze, ale niebanalny. Meyer z wyczuciem balansuje między baśniowością a emocjonalną głębią, tworząc historię, która pochłania już od pierwszych stron. Świat przedstawiony został oddany z dbałością o szczegóły – magiczne stworzenia, gadające zwierzęta i surrealistyczne realia przywodzą na myśl klasyczną Krainę Czarów, nie tracąc przy tym własnego charakteru.
Bohaterowie
Bohaterowie to kolejny atut książki. Szczególną sympatią obdarzyłam Figla – ekscentrycznego, ale ujmującego – oraz Kapelusznika, który w wielu momentach przyćmiewał nawet protagonistkę. Sama główna bohaterka, choć momentami działała irracjonalnie, została napisana w sposób, który pozwala ją zrozumieć i współczuć jej sytuacji. Jej wybory, nawet te kontrowersyjne, wynikały z presji otoczenia i społecznych oczekiwań.
A co było nie tak…?
Nie obyło się jednak bez zastrzeżeń. Największy zarzut mam do jednej z kluczowych decyzji głównej bohaterki – mimo że wiedziała, do czego doprowadzi, i tak się na nią zdecydowała, co zniszczyło wszelkie szanse na inne zakończenie. Był to moment, którego nie potrafiłam w pełni zrozumieć. Zawiodła mnie także scena mająca być najbardziej wzruszająca – napisana zbyt chaotycznie, przez co wymagała cofania się w tekście, a emocje, które miały poruszyć serce, po prostu uleciały. Do tego dochodzi nielogiczna zmiana postawy rodziców protagonistki – przez całą książkę stanowczy i nieprzejednani, nagle zmieniają zdanie bez wyraźnego powodu.
Mimo tych niedociągnięć „Bez serca” to opowieść pełna smutku, uroku i nieuchronnego tragizmu. To historia o marzeniach, które nie mają prawa się spełnić, o miłości, która z góry skazana jest na porażkę, i o tym, jak świat potrafi złamać nawet najjaśniejsze dusze. Polecam ją każdemu, kto kocha Krainę Czarów – ale z zastrzeżeniem, że to podróż, z której nie wraca się z uśmiechem.
/Fot: Redakcja
Fraszka