Fanfikowe echa i fabularne zgrzyty – o Wojnach Huraganowych słów kilka
Written by Julita Gawęcka on 5 czerwca 2025
Choć „Wojny Huraganowe” Thei Guanzon przyciągnęły moją uwagę obietnicą intrygującej historii miłosnej w realiach politycznego konfliktu, przez cały czas miałam wrażenie, że czytam fanfik inspirowany relacją Rey i Kylo Rena z Gwiezdnych Wojen. I choć lubię ten ship, nie mogę całkowicie przymknąć oka na liczne wady powieści – zarówno fabularne, jak i edytorskie.
Fanfik czy fantastyka? Reylo w nowym wydaniu
Jako fanka Gwiezdnych Wojen szybko zauważyłam podobieństwo relacji Talasyn i Alarica do kultowego już duetu Rey i Kylo Ren. Zdarzało mi się nawet automatycznie zamieniać ich imiona w głowie. Choć inspiracje są wyraźne, książka nie jest prostą kalką – świat przedstawiony, motywacje postaci i fabularne twisty mają swój własny kształt. To sprawia, że „Wojny Huraganowe” mogą się spodobać nie tylko fanom Reylo.
Miłość po dwóch stronach barykady
Główna oś fabularna oparta jest na klasycznym motywie przeciwników zmuszonych do współpracy. Alaric, książę Nocnego Imperium, dąży do zjednoczenia kontynentu pod swoim panowaniem, natomiast Talasyn to rebeliantka gotowa bronić swojej ojczyzny do ostatniej kropli krwi. Ich relacja rozwija się od wrogości do niechętnego sojuszu – niestety, miejscami zbyt przewidywalnie i bez większej głębi.
Talasyn: silna czy irytująca?
Największym problemem tej postaci jest nadmiar tupetu – dosłownie. Jej cięty język, który miał być wyrazem siły i niezależności, często ociera się o nieodpowiedzialność. Komentarze Talasyn w kluczowych momentach politycznych narad są nie tylko nie na miejscu, ale i potencjalnie groźne dla jej własnego ludu. Jej wieczne uszczypliwości wobec Alarica szybko stają się męczące.
Alaric: książę, który miał straszyć
Z kolei Alaric, mimo budowanego wokół niego mitu mrocznego wojownika władającego cieniem, okazuje się postacią przeciętną – zarówno pod względem umiejętności, jak i charakteru. Nie zdołał wyróżnić się na tle innych bohaterów z tego typu historii, choć jego wewnętrzna dobroć i rozwaga sprawiają, że da się go lubić.
Błędy fabularne i logiczne zgrzyty
Trudno nie zauważyć problemów z konstrukcją fabularną. Talasyn pokonująca doświadczonego wojownika mimo braku przeszkolenia, Alaric wyjawiający kluczową informację w najmniej odpowiednim momencie, czy też bohaterowie uciekający przed niemagicznym mułem wodnym – to wszystko sprawia, że opowieść traci wiarygodność. Dodatkowym minusem jest zakończenie, które zostawia większość wątków bez odpowiedzi.
Fatalna korekta psuje odbiór
Nie sposób pominąć kwestii technicznych – wydawnictwo Nowe Strony zawiodło. W tekście aż roi się od błędów: źle zbudowanych zdań, literówek, braku spacji, a nawet nieprzetłumaczonych wyrazów. Trudno uwierzyć, że pracowały nad nim trzy osoby odpowiedzialne za korektę.
Podsumowanie
„Wojny Huraganowe” mają potencjał, który docenią fani romantycznych wątków w klimacie fantastyki, szczególnie jeśli lubią relację w stylu Reylo. Mimo to, książka nie ustrzegła się licznych potknięć – od konstrukcji postaci, przez luki fabularne, aż po bardzo słabą korektę. Dla mnie była to lektura przyjemna, ale zbyt niedopracowana, by uznać ją za coś więcej niż guilty pleasure.
Gdybym miała ocenić tą książkę jako fanfik Reylo to bym jej dała ocenę 6,5/10, ale jako iż nim nie jest to ostatecznie oceniam ją na równe 6/10.
Fraszka