Wywiad z wokalistką zespołu Dziewidły
Written by Jagoda Pabjan on 4 grudnia 2024
Antonina Maria, wokalistka zespołu Dziewidły, udzieliła wywiadu dla Radia Fraszka, w którym opowiedziała o historii zespołu, godzeniu pasji ze studiami i nowym singlu „Bezsłowa”.
Jesteś studentką czwartego roku medycyny na UJK, a jednocześnie wokalistką lubelskiego zespołu. Jak łączysz te dwie strony swojego życia?
Powiem szczerze, że jest bardzo trudno, czasami trzeba rezygnować z pewnych rzeczy. Ustalanie grafiku to niezła batalia, ale myślę, że jeśli zależy nam na czymś wystarczająco, to znajdziemy na to czas. Warto po prostu próbować, czekają nas mniejsze i większe poświęcenia, ale na razie się udaje od tych kilku lat.
Skąd u was fascynacja muzyką?
Jeśli chodzi o mnie, to jestem z muzycznej rodziny. Od 6-7 roku życia uczęszczałam do szkoły muzycznej, gdzie uczyłam się grać na skrzypcach, śpiew był u nas od zawsze. W tej szkole była większość członków naszego zespołu. Poznałam tam perkusistę, wspominam o nim, bo jest on również założycielem tego pierwotnego zespołu.
Jak doszło do założenia zespołu w obecnym, sześcioosobowym składzie?
Nie wyglądało to tak prosto, początki zespołu przypadają na czasy liceum, kiedy byłam w drugiej klasie, więc bardzo dawno temu. Ten zespół, który dzisiaj widzimy, ma już inny skład, z pierwotnego składu zostałam tylko ja i Antek – perkusista. Od tamtego czasu zaprzyjaźniliśmy się i bardzo lubimy razem tworzyć. A skład zmieniał się, po pierwsze – ze względu na studia, a po drugie – przez lata kształtowały się nasze preferencje muzyczne i zespół taki, jaki jest w tym momencie, ma określone swoje upodobania, jeżeli chodzi o brzmienia.
Powiedziałaś, że wasze drogi rozeszły się, dlatego, że mieliście odmienne zainteresowania muzyczne. Skąd fascynacja akurat tym gatunkiem muzycznym?
Folk jest gatunkiem, który jest bliski sercu każdego z nas. Jest to muzyka organiczna, która jest w naszej krwi od samego początku. Jest ona zrozumiała i prosta. Przykładem może być to, że różni się w zależności od szerokości geograficznej, np. na Bałkanach mają dużo bardziej skomplikowane, dla nas przynajmniej, rytmy. Ja nie jestem w stanie ich zrozumieć, jestem w stanie je wyliczyć, a oni nie zastanawiają się nad tym. Tańczą i grają, bo po prostu czują to. Tak samo my, w naszych żyłach i sercach czujemy gdzieś ten rytm i puls. Tworzymy teraz neofolk, który jest zmieszany z rockiem, jest taką ciekawą fuzją.
Z czyjej twórczości czerpiecie, jeżeli chodzi o rockową stronę waszego brzmienia?
Dla mnie największą inspiracją jest zespół System of a Down. Inspiracją dla mnie w tym wszystkim jest to, że oni te swoje ormiańskie korzenie przełożyli do mocniejszej muzyki. Tak samo chciałabym zrobić i ja, wpleść swoje korzenie w muzykę nowoczesną.
Na Facebooku waszego zespołu napisaliście o symbolice okładki najnowszego singla „Bezsłowa”, możesz nam zdradzić to ukryte znaczenie?
Na naszej okładce znalazła się czerwona nitka, która jest symbolem takiego niewidzialnego, nierozerwalnego połączenia pomiędzy dwoma osobami. Myślę, że każde z nas takie ma, dlatego właśnie ona tam jest. „Bezsłowa” to opowieść o szukaniu tej bratniej duszy. Zwykle wśród nas, młodych, jest problemem z szukaniem tej bliskiej osoby. A samo słowo „Bezsłowa” odnosi się do takiej klatki samotności, w której sami czasami się zamykamy.
Czy był impuls do stworzenia tej piosenki?
Był impuls. Ciężko mi o nim teraz mówić, bo był on już bardzo dawno temu. Piosenka zaczęła powstawać dwa lata temu, więc mieliła się gdzieś tam w nas. Na tamtym etapie życia miałam trochę rozterek sercowych. Myślę, że impulsem był moment, kiedy zauważyłam, że pomiędzy ludźmi powinna być komunikacja, bo bez niej daleko nie zajdziemy. Ze względu na te przemyślenia postanowiłam, że napiszę o tym piosenkę, jak możemy być samotni pośród ludzi.
Jak wygląda wasz proces twórczy?
Mogę się odnieść do tej piosenki konkretnie. Zaczęło się od impulsu, o którym wcześniej mówiłam, wzięłam gitarę i postanowiłam, że spróbuję zagrać coś, co wypłynie prosto z mojego serca. I tak jakoś słowa zaczęły się nawijać. Następnie musiałam przyjść z zespołem i z jakimś konkretnym przesłaniem. Perkusista – Antoni – napisał refren, a moją zasługą są zwrotki, intro i tekst, więc ten utwór jest naszym wspólnym dziełem. Z wypuszczeniem piosenki wiążą się też inne rzeczy, trzeba ją nagrać, więc dalszy proces to było szukanie studia. Nagrywaliśmy nasz materiał u wspaniałego Adama Dratha, który jest gitarzystą dość znanego zespołu Bajm. Zajęło to nam dwa albo i więcej lat. No i na sam koniec przychodzi teledysk, musi on mieć określoną jakąś wizję, ale też jest wspaniałą przygodą.
Jaki jest twój ulubiony element procesu twórczego?
Ulubionym momentem jest granie. Ciężko opisać, jak wielki jest to przypływ energii i radości, kiedy coś, co napisałaś pod wpływem emocji, jest grane przez cały zespół, a jeszcze lepiej kiedy bawią się do tego ludzie. To granie koncertów jest najwspanialsze. Fajnie jest znaleźć swoją niszę, grać dla kogoś, bo jednak słabo grać do pustej sali, więc niestety, nieodłącznym elementem jest promocja. Nie jest to przyjemne, ale granie na scenie już jest wspaniałe.
Jak się czujesz na scenie? Czujesz stres?
Kiedyś się stresowałam, ale w pewnym momencie zrozumiałam, że koncertuję po to, żeby ludzie mnie słuchali, a nie po to, żeby się stresować. Jednak jak się jest artystą, to chcesz wyjść z tą twórczością do innych, to nie jest jakaś akademia szkolna, żeby się stresować i kiedy to zrozumiałam, to już na scenie mam bardzo dużo energii i kocham to.
Odnośnie koncertów, występowaliście na Lublinaliach w 2023 r. obok takich artystów jak Mrozu, Video i Margaret. Na jakich przyszłych wydarzeniach będzie można was usłyszeć?
Przyznam, że ponieważ ostatnio dokonaliśmy rebrandingu, nie mamy w tym momencie żadnych wydarzeń, na których będziemy na 100%, ale pracujemy nad tym. Bardzo chciałabym zacząć grać klubowe koncerty, ale moim wielkim celem w serduszku jest zagranie w tym roku na Majonezaliach. Dostaję wiele pytań od ludzi z Kielc o to, kiedy można nas usłyszeć, a ja bym chciała zagrać i żeby ludzie się bawili, więc będę nad tym pracować.
Jakie jest twoje ulubione wspomnienie z koncertu? Na pewno jest taka sytuacja, którą wspominasz najlepiej.
Myślę, że bardzo doceniam, kiedy moi przyjaciele i znajomi przychodzą na moje koncerty. To jest może oczywiste, ale powiem szczerze, że nie do końca, bo czasami zapominają o wspieraniu takich inicjatyw, ale moi znajomi o tym pamiętają i to jest bardzo miłe. Wśród tego grona osób, które nas słucha, a nie znam i nie są naszymi kolegami, koleżankami, niekiedy widzę znajome twarze z liceum, czasami też z gimnazjum i to jest wspaniałe. Mogę jeszcze dodać, że moi znajomi są na tyle wspaniali, że na Lublinalia przygotowali mi koszulkę z nazwą naszego zespołu, która była własnoręcznie przez nich zrobiona.
Niedawno zmieniliście nazwę zespołu ze Snail’s Club na Dziewidły. Dlaczego?
Nasz zespół powstał już bardzo dawno temu i gatunki, w których się poruszaliśmy, się zmieniały. Były przerwy i zmiany składów, tak naprawdę zespół, który mamy, jest praktycznie nowy. Ze starego składu zostałam ja oraz Antek Joński – perkusista. I postanowiliśmy, że jeżeli mamy nowych członków, to czemu nie zrobić czegoś na nową kartę. Poza tym, kiedy wymyślaliśmy tę nazwę, byliśmy młodzi i głupi, uznaliśmy, że Snail’s Club brzmi wspaniale, tak egzotycznie i amerykańsko. Nie ma to żadnego przełożenia na naszą muzykę i stwierdziliśmy, że wydanie kolejnego singla jest idealną okazją, żeby tę nazwę zmienić. A nazwa Dziewidły ma kilka znaczeń, po pierwsze pochodzi od naszego polskiego kwiatu – dziewanny, a po drugie jest żartem słownym.
Jakie dałabyś trzy rady początkującym zespołom?
Myślę, że na samym początku nie wiemy jeszcze czego chcemy, więc warto próbować, dawać sobie szansę, żeby odkryć to, kim jesteśmy i szukać w tych stylach muzycznych, środkach artystycznych. Polecam znaleźć każdemu swoją melodię. Szukajcie ludzi, którzy chcą tworzyć to samo, co wy. Szukajcie osób, z którymi można się dogadać jako kolega, przyjaciel i można spędzić z nimi czas, jeżeli chcecie tworzyć zespół.
Wspomniałaś, że jesteście zarobieni, a czy mimo wszystko, znajdujecie czas na inne pasje?
Odpowiem tutaj za siebie, faktycznie głównym zainteresowaniem jest muzyka i śpiew, ale poza tym, z zainteresowań muzycznych moim ostatnim hobby jest gra na sazie. To wschodni instrument, można go w pewien sposób porównać do gitary. Jest on dość tajemniczy tutaj w Polsce, bo mało o nim wiadomo.
Jak widzisz przyszłość zespołu za rok? Planujecie wydać albumu?
Planujemy, bardzo byśmy tego chcieli, aczkolwiek zależy, na ile pozwolą nam finanse i fundusze, jakie możemy przeznaczyć na tę działalność. Marzymy o tym, bo tak naprawdę materiał na płytę jest już gotowy i może być to bardzo ciekawy album.
Jakie jest twoje największe marzenie karierowe?
Najbardziej chciałbym wygrać Eurowizję, ale tak realistycznie stąpając po ziemi, chciałabym znaleźć swoją niszę słuchaczy, bo wiem, że nie jest to muzyka, która spodoba się każdemu, ale chcę dotrzeć do ludzi, którzy będą do niej wracać.