Czy „Euforia” to portret współczesnego adolescenta? Recenzja serialu Sama Levinsona
Written by Redakcja on 16 lutego 2022
„Euforia” w reżyserii Sama Levinsona to serial, który w filmowym eterze odbił się szerokim echem, wzbudzając tym samym wiele sprzecznych emocji. Niezmiennie od 2019 roku, czyli od powstania pierwszego sezonu stanowi przestrzeń do dyskusji nad kondycją człowieka w wieku dojrzewania. Produkcja ta zadaje także pytanie, na ile ukazane w niej sceny mogą być faktycznym odzwierciedleniem rzeczywistości współczesnych nastolatków.
O ile pierwszy sezon był podzielony na odcinki poświęcone genezie głównych bohaterów, tak w kolejnym spotykamy się z pewnego rodzaju dyfuzją charakterów, których losy splatają się, zacieśniają lub rozpadają, a wszystko w akompaniamencie adolescencyjnych problemów. Mam jednak wrażenie, że bolączki bohaterów „Euforii” ukazane są nieco na wyrost. W kontekście doboru charakterów, a w konsekwencji destrukcyjnych zachowań tam prezentowanych, serial zbiera największych outsiderów, których jednak trudno spotkać w prawdziwym świecie. Na pewno nie na taką skalę. Bohaterowie są nietypowi, utkani z nici dziwności oraz ekscentryczności i dobrani w taki sposób, by wzbudzać ciekawość i kontrowersję.
Skoro o ekscentryczności mowa, warto zwrócić uwagę na tło serialu – rozmaite dodatki, które zebrane w całość tworzą spójny, przemyślany i urokliwy obrazek. Narracja budowana jest przez komponenty audiowizualne i to właśnie na nie należy zwrócić szczególną uwagę. Sam Levinson bawi się konwencją, nie trzyma ściśle określonych ram kompozycyjnych, zarówno w kwestii montażu, oświetlenia, czy genialnego soundtracku, którego twórcą w dużej mierze jest Labrinth.
„Euforii” nie można odmówić precyzyjności i dosłowności w obrazowaniu zdarzeń takimi jakie są. Niezwykłe poczucie realizmu serialu może wynikać z faktu, że sam reżyser ma za sobą historię podobną do przeżyć głównej bohaterki Rue Bennett (w tej roli znakomita Zendaya). Jak mówi Levinson:
Spędziłem większość moich nastoletnich lat w szpitalach, na odwykach i w specjalnych domach pomocy. Byłem narkomanem i wziąłbym wszystko, co pozwoliłoby mi nie słyszeć, oddychać i czuć.
To doświadczenie, z którym Levinson już na zawsze będzie silnie zespolony, umożliwiło mu pokazanie procesu uzależnienia, które w sposób stopniowy i systematyczny rujnuje życie nie tylko jednostki, ale i całego otoczenia.
Przeczytałam gdzieś, że „Euforia” to serial nakłaniający młodzież do ćpania. Nic bardziej mylnego. Rue – bohaterka mierząca się z uzależnieniem, skutecznie odwraca nas od tej tezy. Niech więc wybrzmi dobitnie – „Euforia” stara się pokazać odbiorcom, jak narkotyki niszczą życie, a nie je poprawiają. Drugi sezon jednego z najbardziej wyrazistych seriali HBO to mroczna historia, która koncentruje się wokół egzystencji młodych ludzi, przejawiających zachowania destrukcyjne i patologiczne. Zachowania te jednak nie pojawiają się znikąd, ponieważ ich źródłem jest najbliższe otoczenie adolescentów. Rodzina, która w zamierzeniu powinna być źródłem wsparcia i pozytywnych emocji, staje się w istocie przyczyną całego szeregu problemów, powodujących tragedię. „Euforia” może być więc traktowana jako próba sportretowania życia nastolatków, ponieważ zawiera cały szereg emocji uniwersalnych dla dorastającego człowieka, jednak dobór tak kontrastowych i ekscentrycznych postaci daje poczucie natychmiastowego sprowadzenia na ziemię i traktowania serialu jako fikcyjnego, podkoloryzowanego obrazka. Mimo wszystko jest to pozycja zdecydowanie warta polecenia. [8/10]