Recenzja albumów wydanych w 2020 roku
Napisany przez Redakcja, 2 czerwca 2020
Rok 2020 jest obfity w wiele nowości muzycznych wydawanych przez artystów z całego świata. Mimo panującej pandemii cały czas słyszymy o coraz to nowych piosenkach czy albumach. Ja zajmę się recenzją tych, które najbardziej przypadły mi do gustu.
Pierwszym albumem jest „Rare” od Seleny Gomez, wydany 10 stycznia 2020 r. Artystka po pięciu latach powróciła z nowym krążkiem, który w wersji podstawowej zawiera 13 piosenek, natomiast wersja deluxe jest powiększona o 4 piosenki. „Lose You To Love Me” oraz „Look At Her Now” to dwa pierwsze single promujące Rare. Pierwsza to coś w stylu ballady miłosnej, natomiast druga to jej przeciwieństwo, tekst pokazuje, że wokalistka przeszła wiele, ale wszystkie te wydarzenia sprawiły, że jest lepszą osobą. Po usłyszeniu reszty hitów wiedziałam, że będzie to jeden z moich osobistych ulubieńców oraz najlepszych albumów tego roku. Poza wcześniej wymienionymi singlami bardzo spodobały mi się tytułowe „Rare” oraz „Dance Again”. Moim zdaniem album powinien zostać przesłuchany przez każdego fana tego typu muzyki, nie tylko przez wielbicieli artystki.
Kolejny album to debiutancki album jednego z członków brytyjsko – irlandzkiego zespołu One Direction. Louis Tomlinson swój pierwszy album „Walls” wydał 31 stycznia 2020 roku. Fani długo musieli czekać na ten krążek, ponieważ ze wszystkich członków boysbandu to właśnie jego płyta ukazała się najpóźniej. Przed wypuszczeniem albumu, muzyk wydał wcześniej single promujące m.in.: „Kill My Mind” oraz „Two Of Us”. Po usłyszeniu tej pierwszej pomyślałam, że album będzie dość energiczny, natomiast druga piosenka sprawiła, że nie miałam pojęcia czego się spodziewać, ponieważ jest ona balladą skierowaną do mamy wokalisty, która zmarła parę lat temu. Kiedy już przesłuchałam całości stwierdziłam, że Tomlinson postawił na piosenki z tekstach opowiadających o jego życiu, którym towarzyszyła warstwa instrumentalna, co sprawiło, że wszystko łączyło się ze sobą i było spójne. W mojej opinii koło albumu „Walls” zdecydowanie nie można przejść obojętnie.
Następnym albumem jest „Velvet” Adama Lamberta, który po wydanej w 2019 roku EPce „Velvet: Side A, zdecydował się na wydanie pełnego albumu zawierającego 13 utworów. Album promowany jest przez single takie jak „Superpower” czy tytułowe „Velvet”. Cały krążek utrzymany jest w stylu nowoczesności połączonej z rockiem oraz popem lat 80. Można powiedzieć, że inspiracją artysty był zespół Queen, z którym koncertuje od paru lat.
Moimi osobistymi ulubieńcami z tego albumu są: „Roses” oraz „Overglow”, które zasługują na więcej uwagi. Jednak słuchając całości „Velvet” można spostrzec, że piosenkarz wiedział jaki efekt końcowy chce uzyskać, cały album jest po prostu wspaniały i warty przesłuchania nie tylko przez fanów Lamberta.
Ostatnim albumem, który wybrałam to mój zdecydowany faworyt. Mowa o „CALM” australijskiego zespołu 5 Seconds Of Summer. Wydany 27 marca 2020 roku to czwarty studyjny album zespołu. Krążek zawiera 12 piosenek, które w większości śpiewane są przez Luke’a Hemmingsa. Oprócz kawałka, który zdecydowanie najbardziej przypadł mi do gustu, czyli „Wildflower”, głównym wokalem w piosence jest Calum Hood. Natomiast wszyscy mają swój udział poprzez wkład instrumentalny oraz śpiew, w niektórych partiach. Przed wyjściem albumu mogliśmy poznać takie utwory jak „No Shame”, „Teeth” czy „Old Me”.
Na pierwszych albumach zespołu słychać rock połączony z punkiem i popem, natomiast na tym możemy usłyszeć więcej eksperymentów, jak najbardziej udanych. Doszło trochę muzyki tanecznej w klimatach lat 80. Mimo, że zespół postawił na coś nowego wcale nie oznacza, że gorszego. Zespół cały czas rozwija się muzycznie, jestem w stanie polecić każdy ich album, ale ten to bez dwóch zdań ich najlepsze dzieło.
Justyna Adamczyk
Dziennikarstwo i komunikacja społeczna, II rok I stopnia