Current track

Title

Artist

Background

JOHAN CRUYFF NAJWIĘKSZYM ZWYCIĘZCĄ PÓŁFINAŁÓW LIGI MISTRZÓW

Napisany przez , 17 kwietnia 2019

4 lata. Posucha Barcelony w ćwierćfinałach, przy tak rozbudowanej kadrze i dość sprzyjającej drabince była szokiem dla wielu. Tym razem jednak nie mieli skrupułów i rozjechali Manchester United na drodze do półfinału Champions League 3:0.

Początek meczu zaskoczył. Blaugrana kolejny raz niefrasobliwie traciła piłkę, źle ustawiała się w obronie, a United tylko dzięki braku doświadczenia nie zdobyło bramki w pierwszych 5 minutach meczu. Świetną okazję miał Marcus Rashford, jednak jego niezrozumiała próba loba w sytuacji sam na sam uchroniła Barce przed stratą gola. Później było już tylko gorzej. Zawodnicy z Katalonii przejęli mecz, a Leo Messi już w 16 minucie przerwał swoją nieporadność w 1/4 Ligi Mistrzów i zdobył bramkę na tym etapie. I to jaką. Wypunktował całą formację obronną United, minął 4 zawodników i typowym dla siebie uderzeniem po ziemi strzelił gola. Druga bramka to również podobne uderzenie Messiego, z tym, że można ją zapisać na konto Davida De Gei, któremu piłka przeleciała pod łokciem. Chyba ostateczny dowód dla fanów talentu Hiszpana, że od pewnego czasu zjechał z poziomu i daleko mu do bycia topowym bramkarzem. Pierwsza połowa przyniosła jedną kontrowersyjną decyzję – Felix Brych po faulu Freda na Ivanie Rakiticiu pokazał na wapno, jednak po weryfikacji VAR uznał, że karnego wcale nie było. Jak widać – to tylko rozwścieczyło Barcelonę.

Druga połowa to już pełna kontrola Blaugrany nad meczem. Wynik ustalił w 62 minucie Philippe Coutinho cudownym uderzeniem zza pola karnego. Aż chce się rzec, że znowu jest wart 150mln i ta bramka paradoksalnie przybliży go do transferu. Warto zwrócić też uwagę na cieszynkę, jaką zaprezentował Brazylijczyk po golu – zamknął uszy, co wydaje się miało symbolizować niechęć do słuchania krytyki na swój temat. W końcówce swoją szansę miały jeszcze Czerwone Diabły, ale fantastyczną interwencją po strzale Alexisa Sancheza popisał się Marc Andre Ter Stegen. Niemiec swoją drogą, w przeciwieństwie do De Gei, zagrał świetny mecz i tylko udowodnił, że to jemu należy się miejsce w bramce reprezentacji prowadzonej przez Joahima Loewa.

Barcelona oczywiście była faworytem tego meczu. Nie można jednak zapominać, że to cały czas Manchester United. Jakiej formy by nie prezentowali, jak słabej kadry by nie mieli – mogą wyeliminować lepszego z pozoru przeciwnika. Udowodnili to meczem z Paris Saint Germain. Z resztą – na tym etapie nie ma już słabych drużyn. Barca czeka na rywala w półfinale i wszystkie znaki wskazują, że będzie nim Liverpool, który zmierzy się dzisiaj z FC Porto.


Czekałem na finał Barcelony z Juventusem. Pojedynek Leo Messiego z Cristiano Ronaldo w Champions League na Wanda Metropolitano byłby spełnieniem piłkarskich marzeń. Plany pokrzyżował jednak Ajax Amsterdam, który kolejny raz w tej edycji Ligi Mistrzów wyjaśnia przeciwnika na wyjeździe. Najpierw Real Madryt, teraz Juventus.

Mecz zaczął się dla Ajaxu źle. Jak już zaczęli się rozkręcać, to Cristiano Ronaldo zgubił krycie i po dośrodkowaniu z rzutu rożnego strzelił bramkę. Clement Turpin analizował jeszcze sytuację za pomocą VAR, jednak faulu Leonardo Bonucciego się nie dopatrzył. Chwilę później na scoreboardzie widniał już remis. Donny van de Beek przejął piłkę w polu karnym po nieudanym uderzeniu Hakima Ziyecha i niczym rasowa 9 wyrównał wynik meczu. Utraty bramki przez Juventus na ich stadionie spodziewał się mało kto – ja sam, patrząc nawet na to, jak Ajax radzi sobie na wyjazdach w tym sezonie, w to wątpiłem.

Druga połowa była pokazem kusztu młodych zawodników Ajaxu – przejęli mecz i bramką pachniało od początku. Decydującego gola zdobył Matthijs De Ligt po cornerze. Można powiedzieć, że odkupił winy, bo w mniejszym stopniu bramkę dla Juve można było zapisać na jego konto. Gracze Massimiliano Allegriego nie mieli w drugich 45 minutach żadnych argumentów. Pogubieni w obronie tylko przyglądali się, jak Ajax raz za razem tworzy kolejne okazje. Pretensje i prośby kibiców odnośnie zmiany trenera można chyba uznać za słuszne, bo Juventus na drugą połowę jakby w ogóle nie wyszedł. Na uznanie zasługuje jedynie Wojciech Szczęsny, dzięki któremu zespół z Amsterdamu wygrał tylko 2:1.

Mam teraz nadzieję, że w finale Barcelona spotka się właśnie z Ajaxem. Nie dlatego, że ekipa Erika ten Haga pokonała Juventus, ale dlatego, że grają obecnie tak zachwycającą piłkę i podobną do tej, jaką prezentowała najlepsza Barca za czasów Pepa Guardioli. Smaczku dodawałby fakt, że Blaugrana ma obecnie wyśmienite stosunki z Ajaxem. Frenkie de Jong przeniesie się przecież po sezonie do zespołu z Katalonii, a Matthijs De Ligt jest już od kilku miesięcy łączony z drużyną Valverde i wszystko wskazuje, że to tu właśnie będzie kontynuował swoją karierę.


Opinie czytelników

Pozostaw komentarz

Twój email nie będzie opublikowanyWymagane pola są zaznaczone *


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.